środa, 16 stycznia 2013

Co z tą wiedzą-władzą?


No więc (wiem,że zdania nie powinno się tak zaczynać, ale od 10 minut nie mogę nic innego wymyślić) przyszedł czas na obiecane przedstawienie teorii wiedzy-władzy pana F. „Znajduję ją” tak niezwykle ciekawą, ponieważ opisywane przez nią zjawiska obserwuję w moim otoczeniu na co dzień. Szczególnie doskwierają mi, w czasie zakupu tuszu do rzęs…
Pisałam wcześniej ,że  socjologia wiedzy zajmuje się tym jak to, co dzieje się miedzy ludźmi kształtuje świat ich wspólnych znaczeń . Foucault w swojej teorii pokazuje nam jak postęp w sferze wspólnych znaczeń (czyli wiedzy), wpłynął na kształtowanie relacji miedzy ludźmi. Jest on przedstawicielem nieklasycznej socjologii wiedzy – zwraca on uwagę na to ,że relacja wiedza-kontekst społeczny, jest dwustronna. Wiedza, która powstaje jest w stanie wpływać na życie ludzi. Pan Michał F bada, jak jej rozwój zmienił sposób funkcjonowania władzy i doprowadził do instytucjonalizacji naszego życia(pojawiły się urzędy które nas rejestrują, szpitale które nas reperują J ). Doskonale widać to  na przykładzie kar. Dawniej kary wymierzał władca i polegało to, na ucięciu jakiejś ręki nogi, czy wychłostaniu. Natomiast w XVIII w przestały one dotyczyć ciał-nadzór przeniósł się z zewnątrz do naszych głów, poprzez dyscyplinowanie ciała( izolację,nieustanną kontrole, pozbawianie bodźców). Pan F idzie dalej . Według niego nie sensu rozdzielać władzy i wiedzy –ich relacje określa on raczej jako subtelną złożoną strukturę ,która nie posiada  jednego centrum. Nie jest też jakimś tajemniczym duchem ,który unosi się nad nami np. w kolejce po prawo jazdy. To właśnie ona jest społeczeństwem. Władza-wiedza jest rozproszona wszędzie-działa bardzo dyskretnie. To znaczy w jaki sposób? Oddziałując na nasze myślenie i nasze pragnienia. Sprawia ,że sami chcemy działać w pożądanym przez nią kierunku-to jest dopiero skuteczność! Od dziecka człowiekowi wtłaczane są wzory ,które systematycznie się się mu utwierdza. Jak ja więc, biedne małe dziewczątko, miałam się obronić przed zaaplikowaniem mi „mitu piękna” opisywanego przez Naomi Wolf. Wskazuję ona na to, że atakujące ze wszystkich stron przekonanie o pięknie jako najważniejszej wartości kobiety, jest mechanizmem ,który pozwala „po cichutku” utrwalać patriarchalne mechanizmy dyskryminacji. To wywołuje we mnie dysonanse –moje feministyczne poglądy kłócą się we mnie z moją społecznie wtłoczoną potrzebą kupna tuszu do rzęs.  To zdecydowanie najbardziej na co dzień upierdliwy społeczny treser – bo wyskakuje za każdego rogu .Obiektywność jest fabrykowana-to fakt z którego zdaję sobie sprawę. I o ile stosunkowo łatwo przychodzi mi przeciwstawiać się jej w bardziej abstrakcyjnych ,ideowych kwestiach, to gdy zaczyna ona dotyczyć społecznej akceptacji mnie, w moim życiu codziennym, w przedmiotowym sensie -to mi nonkonformizm kończy. Co więcej, mam nawet ochotę używać tuszu do rzęs wypływającą z „mego wnętrza”, a nie z presji społecznej, o zgrozo. Nie mam nawet postawy cynicznego dystansu do konieczności, jakiej jestem poddana (o której pisał taki jeden Adorno). Lubię używać tuszu do rzęs! I w takich właśnie drobnych momentach staje przede mną cała potęga społeczeństwa wiedzy-władzy! W takich subtelnych kwestiach imponuje najbardziej. Mimo,że namalowałam tu raczej ponury obraz wiedzy- władzy to Pan F nie postrzega jej jednoznacznie. Zwraca uwagę na płynący z jej regulacji porządek, który pozwala nam razem sprawnie funkcjonować. Podsumowując banalnie „w świecie  nie ma czerni i bieli , oczywistych kontrastów-wszystko się mieni tymi szarościami, ech… Więc będę tak się bić się w sobie nad tuszami do rzęs…

P.S.-Niepozorne narzędzie opresji...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz