No więc (wiem,że zdania nie
powinno się tak zaczynać, ale od 10 minut nie mogę nic innego wymyślić)
przyszedł czas na obiecane przedstawienie teorii wiedzy-władzy pana F.
„Znajduję ją” tak niezwykle ciekawą, ponieważ opisywane przez nią zjawiska obserwuję
w moim otoczeniu na co dzień. Szczególnie doskwierają mi, w czasie zakupu tuszu
do rzęs…
Pisałam wcześniej
,że socjologia wiedzy zajmuje się tym jak
to, co dzieje się miedzy ludźmi kształtuje świat ich wspólnych znaczeń . Foucault
w swojej teorii pokazuje nam jak postęp w sferze wspólnych znaczeń (czyli
wiedzy), wpłynął na kształtowanie relacji miedzy ludźmi. Jest on
przedstawicielem nieklasycznej socjologii wiedzy – zwraca on uwagę na to ,że
relacja wiedza-kontekst społeczny, jest dwustronna. Wiedza, która powstaje jest
w stanie wpływać na życie ludzi. Pan Michał F bada, jak jej rozwój zmienił
sposób funkcjonowania władzy i doprowadził do instytucjonalizacji naszego
życia(pojawiły się urzędy które nas rejestrują, szpitale które nas reperują J ). Doskonale widać to na przykładzie kar. Dawniej kary wymierzał
władca i polegało to, na ucięciu jakiejś ręki nogi, czy wychłostaniu. Natomiast
w XVIII w przestały one dotyczyć ciał-nadzór przeniósł się z zewnątrz do
naszych głów, poprzez dyscyplinowanie ciała( izolację,nieustanną kontrole, pozbawianie
bodźców). Pan F idzie dalej . Według niego nie sensu rozdzielać władzy i wiedzy
–ich relacje określa on raczej jako subtelną złożoną strukturę ,która nie
posiada jednego centrum. Nie jest też
jakimś tajemniczym duchem ,który unosi się nad nami np. w kolejce po prawo
jazdy. To właśnie ona jest społeczeństwem. Władza-wiedza jest rozproszona
wszędzie-działa bardzo dyskretnie. To znaczy w jaki sposób? Oddziałując na
nasze myślenie i nasze pragnienia. Sprawia ,że sami chcemy działać w pożądanym
przez nią kierunku-to jest dopiero skuteczność! Od dziecka człowiekowi
wtłaczane są wzory ,które systematycznie się się mu utwierdza. Jak ja więc,
biedne małe dziewczątko, miałam się obronić przed zaaplikowaniem mi „mitu
piękna” opisywanego przez Naomi Wolf. Wskazuję ona na to, że atakujące ze
wszystkich stron przekonanie o pięknie jako najważniejszej wartości kobiety,
jest mechanizmem ,który pozwala „po cichutku” utrwalać patriarchalne mechanizmy
dyskryminacji. To wywołuje we mnie dysonanse –moje feministyczne poglądy kłócą
się we mnie z moją społecznie wtłoczoną potrzebą kupna tuszu do rzęs. To zdecydowanie najbardziej na co dzień upierdliwy społeczny treser – bo wyskakuje za każdego rogu .Obiektywność jest
fabrykowana-to fakt z którego zdaję sobie sprawę. I o ile stosunkowo łatwo
przychodzi mi przeciwstawiać się jej w bardziej abstrakcyjnych ,ideowych kwestiach,
to gdy zaczyna ona dotyczyć społecznej akceptacji mnie, w moim życiu codziennym,
w przedmiotowym sensie -to mi nonkonformizm kończy. Co więcej, mam nawet ochotę
używać tuszu do rzęs wypływającą z „mego wnętrza”, a nie z presji społecznej, o
zgrozo. Nie mam nawet postawy cynicznego dystansu do konieczności, jakiej
jestem poddana (o której pisał taki jeden Adorno). Lubię używać tuszu do rzęs!
I w takich właśnie drobnych momentach staje przede mną cała potęga społeczeństwa wiedzy-władzy! W takich subtelnych kwestiach imponuje najbardziej. Mimo,że namalowałam
tu raczej ponury obraz wiedzy- władzy to Pan F nie postrzega jej jednoznacznie.
Zwraca uwagę na płynący z jej regulacji porządek, który pozwala nam razem
sprawnie funkcjonować. Podsumowując banalnie „w świecie nie ma czerni i bieli
, oczywistych kontrastów-wszystko się mieni tymi szarościami, ech… Więc będę
tak się bić się w sobie nad tuszami do rzęs…